poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Miodek i Dżemik


Czas po świętach to słabszy okres  pod względem finansowym. Przed świętami obroty w moim kiosku wynoszą trzy, cztery tysiące. W normalnym sezonie dwa czasem dwa i pół tysiąca, to w tym tygodniu sprzedałam artykułów za tysiąc trzysta złotych. Większa ilość wolnego czasu to więcej chwil na wolne przemyślenia. W ostatnia środę miałam wyjątkowego klienta, odwiedził mnie nie kto inny jak profesor Jan Miodek, korzystając z mniejszego ruchu mieliśmy chwilę czasu na rozmowę. Słyszała , że jest wielkim fanem innej mojej klientki Pani Simonides. Zapytałam go więc jak mu się podobała jej ostatnia książka.

Ksiądz Tiszner powiedział, że to nie prawda iż, cierpienie uszlachetnia człowieka. Można nad tym dyskutować. Jednak droga przez trudy życiowe nieprawdopodobnie człowieka hartuje. Na przykład w tych wątkach w których złe ciotki mówiły, że Dorota to ta brzydka. Ja miałem bardzo szczęśliwe dzieciństwo. Nie usłyszałem od rodziców złego słowa. Jednak zwłaszcza ojciec mi powtarzał, że jestem niezwykle nieśmiały. Żebym był jak Kaziu czy Janek. Jednak po latach stałem się człowiekiem telewizji, ostatnią rzeczą o jaką można mnie posądzać to nieśmiałość. Dzisiaj przestałem być człowiekiem nieśmiałym. Może dzięki tej wrednej ciotce, która powiedziała dziewięcioletniej dziewczynce, że jest brzydka. Dzięki mojemu ojcu który wywołał we mnie kompleks, ja stałem się człowiekiem publicznym. Teraz na katedrze uniwersyteckiej potrafię przemawiać do tłumów, nie mówiąc już o kamerze telewizyjnej i milionach przed telewizorami. Myślę więc, że to nie jest patos powiedzieć per aspera et astra. Przez trudy do gwiazd. O tym  ta książka jest, tego uczy. Zwłaszcza młodych ludzi. 

Proszę mi powiedzieć jak teraz mówią młodzi ludzie. Przychodzi taki i mów KARTOFLE. Nic, dzień dobry, dziękuje przepraszam. Wymamrota taki coś, ledwo można zrozumieć co wycedzi przez zęby.

Jak świat długo istnieje tak cały czas narzeka się na młodzież i na niskie zarobki. Wie Pani ta młodzież jest inna, studenci wcale nie są gorsi . Oni są inni, oni są mniej erudycyjni niż pokolenie nasze czy pokolenie ludzi starszych. Za to są sprawniejsi cywilizacyjnie, sprawniej operują cywilizacyjnymi zdobyczami międzyludzkiej komunikacji. Natomiast powtarzam młodym ludziom, na zasadzie przyjacielskiego doradztwa. Chodzi o to, że jak powiedział czeski językoznawca Bohusław Haweranek, że język to elastycka stabilita. Elastyczna stabilność – chodzi o to żeby te zmiany były wolne, wtedy język się dostosuje zarówno od strony gramatycznej jak i systemowej. Dlatego mówię im, żeby pamiętali że my ludzie starsi jesteśmy przyzwyczajeni do innego sposobu mówienia. Niech to się wszystko dokonuje, ale właśnie tak elastycznie, powoli. To się dociera przez dialektyczne dopełnienie języka starszych pokoleń, z językiem pokoleń młodszych.

No to Panie profesorze nie powie mi pan, że nie ma takich rzeczy które by Pana nie denerwowały?

                Strasznie denerwuje mnie potocyzacja zachowań publicznyc – oficjalnych. Są takie rzeczy na które reaguję gęsią skórką. Czy teraz już nic nie może być niełatwe, trudne, skomplikowane? Czy teraz wszystko musi być ciężkie? Rwiemy sobie włosy z głowy z Bogdanem Tomaszewskim gdy młody dziennikarz ni napisz , że ktoś  zwyciężył, pokonał kogoś, zwyciężył. Teraz wszyscy wszystkich muszą ograć.  Ograć to nie jest to samo co wygrać! Ograć to jest wygrać, owczem ale trochę nieuczciwie. Jak słyszę, MI na początku zdania to utwierdzam się w przekonaniu, że Polacy to naród bezsłuchowców. Bo jak można nie słyszeć, że forma która dla siebie akcentu uzyskać nie może MI CI SIĘ GO MU jest na początku zdania. Na początku zdania każdy wyraz jest pod akcentem. Jak słyszę elity intelektualne, polityczne czy kulturowe. MI się to… Mi się tamto… . No to naród bezsłuchowców. Polskie społeczeństwo jest głuche zobaczmy co ono śpiewa Góralu czy ci nie żal; żal, żal za dziewczyną ; hej sokoły. To są jedyne możliwości wokalne polskich biesiad. Nie mniej jednak w takiej skali globalnej nie chce popadać w jakiś czarny pesymizm. Jak mówił Melchior Mańkowicz, język jest jak rzeka musi przyjąć pewnie nieczystości, by u ujścia być krystalicznie czystym. 

Kupił dżemik  i poszedł.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Usiedliśmy przy śniadaniu w lany poniedziałek. Stół okrągły, przykryty białą chustą, nie uginał się już tak pod tym co przygotowałam rodzinie do jedzenia. Do kościoła musiałam iść sama, chociaż  ostatni raz byłam na boże narodzenie to musiałam się obrazić, za oskarżenie o dulszczyznę, w ławce czułam się jak bezdzietna rozwódka. Wystroiłam się i cały kościół widział mój nowy kostium.

niedziela, 8 kwietnia 2012

Przed świętami bożego narodzenie, tfu! wielkiej nocy, sporo pracy, czasu mało. Na świąteczne śniadanie pierwszy raz zrobiłam żurek. Do tego jak zwykle sałatka tradycyjna, pieczarkowa, pieczona świnina - do porzygu generalnie. Jutro lany poniedziałek, dzieci będą lały się śnieżkami.

wtorek, 27 marca 2012

Pierwszy tekst bez mięsa!

Mój dzień zaczyna się wcześnie rano.Nie licząc kilku najdłuższych letnich dni, to przez większą część roku gdy wstaje jest jeszcze ciemno. Z mieszkania przy ulicy Słowików wychodzę pierwsza. Do kiosku pozajeżdżam dwanaście minut autobusem lini sześćset dwadzieścia siedem , lub sześćset dwadzieścia dziewięć. Sześćset czterdziestką ma kurs przyśpieszony, ale nią nie jeżdżę. Nie zatrzymuje się na przystanku przy moim kiosku. Więc pomimo że, nadrobiłabym pięć minut, to musiałabym pięć minut wracać, a nogi już nie te i kręgosłup też już nie ten. O godzinie szóstej, czasem kwadrans po, przyjeżdża Pan Jacek z dostawą z giełdy warzywnej. Jacek to średni chłop. Średniego wzrostu, o średniej długości, średnio kręconych, włosów. Średnio sympatyczny, nigdy nie wiem kiedy ma dobry, a kiedy zły dzień. Kilka minut po nim przychodzą pączki oraz drożdżówki. Przychodzą, bo kierowca tak się śpieszy, że skrzynkę ze słodkościami zostawia na podeście przed kioskiem, z fakturą wetkniętą pomiędzy lukrowe przyjemności. Swoją drogą zastanawiam się jak reaguje na to sekretarka musząca pracować z setkami upaćkanych od lukru, sera, marmolady i bóg wie czego faktur.